czwartek, 18 października 2007
niedziela, 7 października 2007
październik
Ostatnio boleśnie odkryłam, że praca, która obecnie się pałam nie przynosi mi żadnej satysfakcji. W żaden sposób mnie nie rozwija. Dodatkowo rozgoryczenie przynosi mi jej ekonomiczny wymiar, zwłaszcza po powrocie z wysp. Pensja jaką otrzymuje jakże marna, nie pozwala mi na w pełni zaspokojenie moich potrzeb. Jeśli myślę o jakiś dodatkowych wydatkach typu wizyta u lekarza, bliższe obcowanie z kulturą (wyjście na koncert, do teatru, kina etc.) czy zakup czego innego aniżeli produktów spożywczych, wówczas pojawia się problem. Być może wyjściem byłoby trwonienie moich ciężko zarobionych pieniędzy na wszelkie gry, jak choćby lotto (a nóż się kiedyś uda coś trafić) bądź czekanie na cud w postaci otrzymania niespodziewanego spadku (nie wiem tylko od kogo). Chciałabym robić coś po pracy, ale wszelkie kursy, warsztaty dla dorosłych są zazwyczaj płatne. I takie to błędne koło odciska ślad głęboki na mojej duszy. I jak tu być kreatywnym, kiedy "polska rzeczywistość" podcina skrzydła zanim jeszcze zdążę odbić się od ziemi. Jak witać dzień z uśmiechem na ustach skoro nie chce mi się już cieszyć z niczego? Jak delektować się uczuciem, które pojawiło się na horyzoncie? Nie pozostaje mi nic innego jak znalezienie sobie dodatkowego zajęcia lub czegoś nowego. Może wówczas pojawi się jakaś iskierka nadziei na trochę lepsze jutro.
sobota, 22 września 2007
Dzisiejszy poranek zapachem kawy wcale mnie nie zbudził. Za to promienie pięknego wrześniowego słońca opadły miękko na mą twarz lekko mnie wybudzając ze snu. Ostatnio znowu jakieś dziwactwa rodzą się w mym umyśle, może nie takie jak w cyklu obrazów Francisco Goyi y Lucientes "Gdy rozum śpi budzą się potwory", ale również swoiste obrazy tworzy mój umysł. Zupełnie nie wiem skąd bierze się ta cała pożywka. Na pewno nie z tego co dzieje się obecnie na polskiej scenie politycznej. Te całe podkładanie świń sobie nawzajem... Ja zupełnie nie kojarzę by takie rzeczy kiedykolwiek się działy podczas kampanii wyborczej. Mam tylko nadzieję, że panu "Jankowi" przez to wszystko małżeństwo się nie rozpadnie.
Z innej beczki to dziś znalazłam trochę czasu by wrócić do rzeczywistości. Ciężkie te powroty są dla mnie, gdyż potrzebuję kilka chwil by przestawić się na normalne funkcjonowanie. Wszelkie próby zakłócenia mi tych "tylko moich chwil" kończą się dla tego, kto dopuści się owego precedensu nie koniecznie miło... Objawia się bowiem wówczas niespodziewanie moja druga natura, która potrafi działać nieprzewidywalnie.
Za tydzień będą zjeżdzali się studenci, no cóż naturalna kolej rzeczy bowiem wrzesień się nam kończy, a wśród nich zjawi się i moja siostra. Trudno mi uwierzyć, że te 3 miesiące bez niej już przeminęły. A jednak, jakże ten czas płynie nieubłaganie.
czwartek, 13 września 2007
Taki widok bym chciała mieć przez okno (widok na stronę słowackich Tatr z Wołowca). Niestety nie można mieć wszystkiego.
Plecy mnie dziś bolą niemiłosiernie, w dodatku mi zimno. Żywię nadzieję, że żadne choróbsko mnie nie łapię, bo nie zdzierżę leżenia pod kołdrą.
Kilka dni temu stuknęło mi ćwierćwiecze, poza tym, że to umowne (jakieś daty które są przyporządkowane człowiekowi w dniu jego narodzin), nic się chyba nie zmieniło. W miarę trzymam formę, fason, optymizm też sie jeszcze nie odczepił. Tęsknota mnie jednak trochę zżera, mój luby wyjechał służbowo, na kilka dni, więc czuję się z tego powodu źle. Zakochałam sie albo coś, nie wiem sama. Brakuje mi jego obecności i tyle.
Z wydarzeń ostatnich, to nieco zmierziła mnie rodzima służba zdrowia. Nasz kraj jeszcze nie dorósł do pewnych rzeczy. Myślałam, że może przez te 3 lata od naszego wejścia do Unii Europejskiej nieco zmieniła się mentalność co niektórych Polaków, ale chyba sie przeliczyłam. Byłam świadkiem sytuacji, że nadal nie każdy ginekolog przepisze tabletkę "po" ( pewnie zależne jest to od przekonań danego lekarza). Ponadto w co niektórych aptekach jak już podajesz receptę na ten lek, to witają Cię wzrokiem iście bazyliszkowym podsycanym nutką pogardy. Prawie rysuje się zdanie, o przyszła ta co chce przeprowadzić aborcję!!! Do diaska żyjemy w cywilizowanym świecie, w którym każdy ma prawo decydować o swoim losie. Jeśli nie jestem teraz gotowa by mieć potomka, a istnieje w miarę wczesna możliwość zapobiegnięcia temu, to nie powinno stać nic na przeszkodzie. Ciekawa jestem kiedy sie wreszcie zmieni to w naszym kraju...
niedziela, 2 września 2007
Z Zakopanego powróciłam późną nocą z niedzieli na poniedziałek. Na dworcu autobusowym ku mojej uciesze czekał on. Bardzo miło mi było ujrzeć go po długiej podróży.Jeszcze milszy był fakt, że ktoś Cię oczekuje i czeka Was wspólna noc w jednym mieszkaniu. Potem kolejna i jeszcze jedna... Nawiasem mówiąc ciekawe ile czeka nas jeszcze tych wspólnych nocy? Życzę oczywiście jak najlepiej temu tworowi społecznemu, oby tak dalej i nie dajmy się szarości dnia powszedniego ani żadnym innym przeciwnościom. Po prostu niech trwa to co piękne jest z natury, a reszta sama przeniesie góry:)
czwartek, 23 sierpnia 2007
Ostatnio taki oto widok przykuł moją uwagę, piękny nieprawdaż?:) Niestety bardzo żałuję, ale mój aparat nieco przekłamuje rzeczywistość i kolory jakie ukazały się moim oczom były nieco bardziej intensywniejsze. Coraz częściej mają miejsce bardzo rzadko spotykane zjawiska meteorologiczne, wczorajsza przedziwna, ale na swój sposób fascynująca burza nad grodem Kopernika, tornada na południu kraju, szkwały na Mazurach.
Oby tylko dopisała pogoda w naszych kochanych Tatrach. Wybieram się tam dziś w nocy. Przy okazji samego przebywania na łonie tamtejszej natury, mam spotkać się z 2/3 mojej rodziny. Hmm pochodzę co prawda znad morza, ale za każdym razem, gdy zjawiam się w górach czuję taką niepowtarzalną atmosferę tego miejsca, przenika mnie duch ludzi, którzy tam mieszkali, tworzyli, ehh.. Może to z racji tego, że kiedyś w "zakurzonych czasach licealnych" bardzo wciągnął mnie klimat powieści, obrazów pewnego mizogina, fatalisty, który nawet po swojej śmierci spłatał figla umieszczając w swoim rzekomym grobie ciało młodej kobiety. Nie zapomnę także o młodopolskiej poezji, która opiewała tamtejsze strony w swoich przelicznych wierszach. Dla przykładu myślę trafnego, posłużę sie wersami stworzonymi przez Jana Kasprowicza ("Witajcie kochane góry"):
Witajcie, kochane góry,
O, witaj droga ma rzeko!
I oto znów jestem z wami,
A byłem tak daleko!
Dzielili mnie od was ludzie,
Wrzaskliwy rozgwar miasta,
I owa śmieszna cierpliwość,
Co z wyrzeczenia wyrasta.
Oddalne to są przestrzenie,
Pustkowia, bezpłodne głusze,
Przerywa je tylko tęsknota,
Co ku wam pędzi duszę.
I ona mnie wreszcie przygnała,
Że widzę was oko w oko,
Że słyszę, jak szumisz, ty wodo,
Szeroko i głęboko.
Tak! Chodzę i patrzę, i słucham -
O jakżeż tu miło! jak miło! -
I śledzę, czy coś się tu może
Od kiedyś nie zmieniło?
Nic, jeno w chacie przydrożnej
Zmarł mój przyjaciel leciwy
I uschły dwie wierzby nad rowem,
Strażniczki wiosennej niwy.
A za to świeżym się liściem
Pokryły nasze jesiony
I jaskry się złocą w trawie
Zielonej, nie pokoszonej.
A za to płyną od pola
Twórcze podmuchy wieczności,
Co śmierć na życie przetwarza
I ścieżki myśli mych prości.
Witajcie, kochane góry,
O, witaj, droga ma rzeko!
I oto znów jestem z wami,
A byłem tak daleko!
Zatem do uwidzenia po powrocie, Ci co tęsknić będą niech łzy swe obetrą, powrócę bowiem niebawem, nim dopijecie gorzką kawę, o przyjaciele moi, niech wiatr wasze nerwy ukoi, szaleństwa czas u mnie minął, skwituję to co złe głupią miną, a kiedy ujrzę Was znowu w ferworze radości i znoju, zasiądziemy wszyscy do stołu, nalewki i czeskie piwo wlewać w siebie będziem do oporu:)
poniedziałek, 20 sierpnia 2007
dzień pytań
sobota, 18 sierpnia 2007
mięcho musi jeść, mięcho musi pić itp.
Dziś moje "mięcho" jest trochę otumanione, niewyspane i nie bardzo może znaleźć sobie miejsce. Wczoraj "odrobinę" popiło, popaliło, niekiedy uśmiało się do łez, naprawdę dobrze bawiło się z ekipą muzealną. Ponadto nie przypuszczało, że impreska integracyjna poniekąd przeciągnie się do dnia następnego. Bawiłam się naprawdę wyśmienicie, nic brzydkiego co nie powinno się wydarzyć nie miało miejsca:P , wręcz przeciwnie było bardzo odpowiedzialnie, szarmancko i gentelmańsko no i ten klimacik he he. Podteksty były, a jakże, bez tego chyba się nie da, choć mam nadzieję, że nie zostały źle zrozumiane (chociaż kto wie) chyba tylko zainteresowane osoby, a reszcie co najwyżej można "utrzeć nosa". Za to dziś poza osłabieniem fizycznym i nie przejawianiem większego zainteresowania jedzeniem, czuję sie wyśmienicie i trochę tak jakbym miała wakacje we
Włoszech:)...
Mój drogi współpisacz tego bloga, narazie nie bardzo ma czas na jego prowadzenie, dlatego ja pełnić honory muszę gospodarza. Pesymizm zatem gdzieniegdzie może przebijać na co niestety niekiedy nie mam wpływu. Ale i tak nie jest tak źle.
poniedziałek, 13 sierpnia 2007
Ostatnimi czasy przesiaduję trochę na czatach z nudów i braku osoby do której można by było otworzyć gębę. Gadam z różnymi osobami, niemniej jednak nie wierzę, że uda się spotkać tam kogoś kogo mogłabym obdarzyć większym zaufaniem. Może naiwne jest to co tu piszę?! Żałuję, że taka już ze mnie nieśmiała osoba, że uciekam się do tak głupich metod. A może to już taka teraźniejsza przypadłość ludzka, że włazimy na czaty, zagadujemy ludzi, czujemy się wówczas anonimowo, bez tego bezpośredniego obcowania z druga osobą. Raczej mi to na jakieś upośledzenie zakrawa. Bardziej zależałoby mi na znalezieniu sobie jakiegoś przyjaciela niż faceta, w ten sposób. By móc sobie w miłym towarzystwie spędzać wolny czas, łazić tu i tam, gadać o tym i owym. Pewnie marzenia ściętej głowy... Czuje się zmęczona ostatnim związkami, które chyba więcej mi odebrały niż wniosły do mego życia, a tych cząstek mnie co to je porozdawałam już w żaden sposób nie odzyskam. Muszę teraz utkać na nowo szatę która mnie okryje i da poczucie komfortu psychicznego. Ale czas musi być mi sprzymierzeńcem.
piątek, 10 sierpnia 2007
czwartek, 9 sierpnia 2007
Wiem że ja nie będę taki jak ty
I wiem że ty nie będziesz taki jak ja
Waniliowe niebo bez prawa jazdy
Na którym trawa ma słodki smak
Chciałbym cię jutro okłamać
Żebyś nie wiedział że przyszła zima
I że na zewnątrz Bolek i Lolek
Piją czaj... piją czaj
A Gosia dziękuje za herbatę
Ma ortalionik i 20 lat
Przez Świebodzin czarny
Rude włosy
Patrzy w oczy jego zmęczone
Tak, akceptuję nikotynę
W przedniej kabinie nie ma nas
Z dostępem powietrza
Na krótką chwilę
Na tylnym siedzeniu
Głodne rośliny mam!!!
Więc pokaż mi drogę bez prawa jazdy
Polecę w kosmos swoim pojazdem
Wszystko rozreguluję, gwiazdy zepsuję
Księżyc przesunę w prawą stronę bardziej
Więc pokaż mi drogę bez prawa jazdy
Pierdolnij mnie w głowę wełnianym młotkiem
Uważaj!!!
Na blaszane namioty
Uginające się od mokrej nocy
Uważaj!!!
Na szaroblade oczy, na me neony
I na cień!!!
I nie patrz tak bardzo blisko
I nie podchodź tak bardzo głęboko
Ty i ja i tory
Pociąg blisko!!!
Pociąg blisko!!!
Od kilku dni po główce chodzi mi pewien utwór, który można znaleźć na składance Offensywa 2. Formacja zwie się Nerwowe Wakacje. Jak dla mnie ciekawe brzmienie pośród nowych twarzy na naszym rynku muzycznym, połączenie britpopu z alternatywnym graniem rocka. Tekst na początku wydał się mi nieco banalny, ale potem jakoś tak mi sam wpadł w ucho... Słyszałam go kilkukrotnie w Trójce, ale fragment utworu Ola boi sie spać można znaleźć, o tutaj: http://www.myspace.com/nerwowewakacje
czwartek, 2 sierpnia 2007
potteromania
wtorek, 31 lipca 2007
niedziela, 29 lipca 2007
ustinkowa część
Podzielę się miejscem tutaj z moim drogim kolegą, nie mam zupełnie pojęcia jak to nam wyjdzie. Jednak wcale sie tym nie przejmuję bowiem jest to centrum myśli wszelakiej, któż to wie może jeszcze ktoś tu do nas dołączy. Perspektywa bycia tutaj (ja) i daleko stąd, skąd pisać będzie on może być interesująca.
Weekendzik minął jak przez palce. Jutro znienawidzony zwłaszcza przez osoby pracujące, dzień tygodnia co się zowie poniedziałek. Pogoda pewnie nijak nam dopisze. A szkoda, bo gdyby było ładnie zawsze to przyjemniej pracować jest na zewnątrz pośród zieleni, z dala od większej cywilizacji. Bo tak właśnie położone jest nasze muzeum.
Za oknem pada, ja wsłuchuję się w dźwięki minimaxu, czekając na koncert reggae'owy, o już się zaczął, a deszcz co widać na zdjęciu robionym dosłownie przed chwilką przestał padać. Ehh, magia wieczorna zaczyna działać. Znowu zaczęło padać a więc zrobił mi się tutaj reggowy deszcz też fajnie, zwłaszcza na polskiej ziemi. Jah Jah is a rain, oh yeah yeah. Moc pozytywu przesyłam dalej w sieć.