niedziela, 2 września 2007

Tatry były piękne, starałam się im nie poddać bez reszty, jednakże ich nieprzenikniony urok- jak za każdym razem kiedy sie tam zjawiam, zostawi gdzieś głęboko swój ślad. Czułam, że odpoczywam, pochłaniając łapczywie każdy kęs tamtejszej atmosfery, mężnie wdrapując się na kolejne piętra górskich wzniesień. Odwiedzając nowe zakątki dotychczas mi nie znane. Starałam się nie bardzo wdawać w rodzinne konszachty, zwłaszcza, że przyjechałam tam wypocząć. Bardzo miło mi było ich zobaczyć, jednakże za mało czasu było na "cięższe rozmowy". A te niestety z reguły mają miejsce za każdym razem, gdy widuje się choćby z mamą.
Z Zakopanego powróciłam późną nocą z niedzieli na poniedziałek. Na dworcu autobusowym ku mojej uciesze czekał on. Bardzo miło mi było ujrzeć go po długiej podróży.Jeszcze milszy był fakt, że ktoś Cię oczekuje i czeka Was wspólna noc w jednym mieszkaniu. Potem kolejna i jeszcze jedna... Nawiasem mówiąc ciekawe ile czeka nas jeszcze tych wspólnych nocy? Życzę oczywiście jak najlepiej temu tworowi społecznemu, oby tak dalej i nie dajmy się szarości dnia powszedniego ani żadnym innym przeciwnościom. Po prostu niech trwa to co piękne jest z natury, a reszta sama przeniesie góry:)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

wszystko ladnie pieknie ale nowych tekstow brak a ja je TAK lubie czytac :) czekam na wiecej pozdrawiam autorke!