czwartek, 7 stycznia 2010

Styczniowo na rozruch



Ależ mnie tu dawno nie było. W ostatnim czasie trochę przysypało, przymroziło i to chyba dlatego. Jestem właśnie świeżo po urlopie, którego mimo, że nie spędziłam w ciepłym kraju, to i tak było nieźle. Najważniejsza rzecz- wypoczęłam!!! Wybraliśmy się nawet pewnego słonecznego dnia na wycieczkę, śladem nadwiślańskim w stronę Gdańska. Z racji tego, że grudniowe dni są trochę krótsze niż zazwyczaj, dotarliśmy do Pelplina. Po drodze było kilka punktów, które odwiedziliśmy. Chcieliśmy się przeprawić promem przez Wisłę, ale niestety w zimę to niemożliwe. Punkt przeprawowy za miejscowością Opalenie był nieczynny. Kiedy zbliżaliśmy się już do brzegu, dało się odczuć taki specyficzny nastrój pogranicza, tego, że po drugiej stronie istnieje jakiś inny świat. A śnieg leżący wokół dodatkowo potęgował to odczucie.
W drodze powrotnej zajechaliśmy do Mniszka, miejsca martyrologicznego, gdzie hitlerowcy pomordowali ok. 10.000 ludzi, w tym: inteligentów, dzieci, pacjentów, jeńców wojennych z okolicznych miejscowości. To niewyobrażalne, że na tak niewielkim terenie wymordowano tak ogromną liczbę ludzi.
A od niedawna zmieniła się nam data i znowu człowiek musi się przestawiać i przyzwyczajać do nowych cyferek. Minie trochę czasu zanim człowiek to opanuje, a potem nim się obejrzy znowu nadejdzie kolejny rok. I tak w kółko.