poniedziałek, 13 sierpnia 2007

Jutro jeszcze do pracy, a w środę będzie można dłużej pospać, gdyż mamy święto kościelne i państwowe. Zmęczona już jestem bo w weekendzik trochę poszlajałam się i rozerwałam wraz z moim przyjacielem, który odwiedził gród Kopernika. Było miło, trochę się wypiło, trochę pośmiało, krócej spało, dzień dzisiejszy w pracy się przetrzymało (nawet tę blisko 50 osobową wycieczkę:), wieczorem dziwaczny film sie obejrzało i "tak jakoś zleciał w dostatku mój czas wśród tych globusów na prozaku i tak"...
Ostatnimi czasy przesiaduję trochę na czatach z nudów i braku osoby do której można by było otworzyć gębę. Gadam z różnymi osobami, niemniej jednak nie wierzę, że uda się spotkać tam kogoś kogo mogłabym obdarzyć większym zaufaniem. Może naiwne jest to co tu piszę?! Żałuję, że taka już ze mnie nieśmiała osoba, że uciekam się do tak głupich metod. A może to już taka teraźniejsza przypadłość ludzka, że włazimy na czaty, zagadujemy ludzi, czujemy się wówczas anonimowo, bez tego bezpośredniego obcowania z druga osobą. Raczej mi to na jakieś upośledzenie zakrawa. Bardziej zależałoby mi na znalezieniu sobie jakiegoś przyjaciela niż faceta, w ten sposób. By móc sobie w miłym towarzystwie spędzać wolny czas, łazić tu i tam, gadać o tym i owym. Pewnie marzenia ściętej głowy... Czuje się zmęczona ostatnim związkami, które chyba więcej mi odebrały niż wniosły do mego życia, a tych cząstek mnie co to je porozdawałam już w żaden sposób nie odzyskam. Muszę teraz utkać na nowo szatę która mnie okryje i da poczucie komfortu psychicznego. Ale czas musi być mi sprzymierzeńcem.

Brak komentarzy: