sobota, 22 września 2007


Dzisiejszy poranek zapachem kawy wcale mnie nie zbudził. Za to promienie pięknego wrześniowego słońca opadły miękko na mą twarz lekko mnie wybudzając ze snu. Ostatnio znowu jakieś dziwactwa rodzą się w mym umyśle, może nie takie jak w cyklu obrazów Francisco Goyi y Lucientes "Gdy rozum śpi budzą się potwory", ale również swoiste obrazy tworzy mój umysł. Zupełnie nie wiem skąd bierze się ta cała pożywka. Na pewno nie z tego co dzieje się obecnie na polskiej scenie politycznej. Te całe podkładanie świń sobie nawzajem... Ja zupełnie nie kojarzę by takie rzeczy kiedykolwiek się działy podczas kampanii wyborczej. Mam tylko nadzieję, że panu "Jankowi" przez to wszystko małżeństwo się nie rozpadnie.
Z innej beczki to dziś znalazłam trochę czasu by wrócić do rzeczywistości. Ciężkie te powroty są dla mnie, gdyż potrzebuję kilka chwil by przestawić się na normalne funkcjonowanie. Wszelkie próby zakłócenia mi tych "tylko moich chwil" kończą się dla tego, kto dopuści się owego precedensu nie koniecznie miło... Objawia się bowiem wówczas niespodziewanie moja druga natura, która potrafi działać nieprzewidywalnie.
Za tydzień będą zjeżdzali się studenci, no cóż naturalna kolej rzeczy bowiem wrzesień się nam kończy, a wśród nich zjawi się i moja siostra. Trudno mi uwierzyć, że te 3 miesiące bez niej już przeminęły. A jednak, jakże ten czas płynie nieubłaganie.

Brak komentarzy: