sobota, 22 września 2007


Dzisiejszy poranek zapachem kawy wcale mnie nie zbudził. Za to promienie pięknego wrześniowego słońca opadły miękko na mą twarz lekko mnie wybudzając ze snu. Ostatnio znowu jakieś dziwactwa rodzą się w mym umyśle, może nie takie jak w cyklu obrazów Francisco Goyi y Lucientes "Gdy rozum śpi budzą się potwory", ale również swoiste obrazy tworzy mój umysł. Zupełnie nie wiem skąd bierze się ta cała pożywka. Na pewno nie z tego co dzieje się obecnie na polskiej scenie politycznej. Te całe podkładanie świń sobie nawzajem... Ja zupełnie nie kojarzę by takie rzeczy kiedykolwiek się działy podczas kampanii wyborczej. Mam tylko nadzieję, że panu "Jankowi" przez to wszystko małżeństwo się nie rozpadnie.
Z innej beczki to dziś znalazłam trochę czasu by wrócić do rzeczywistości. Ciężkie te powroty są dla mnie, gdyż potrzebuję kilka chwil by przestawić się na normalne funkcjonowanie. Wszelkie próby zakłócenia mi tych "tylko moich chwil" kończą się dla tego, kto dopuści się owego precedensu nie koniecznie miło... Objawia się bowiem wówczas niespodziewanie moja druga natura, która potrafi działać nieprzewidywalnie.
Za tydzień będą zjeżdzali się studenci, no cóż naturalna kolej rzeczy bowiem wrzesień się nam kończy, a wśród nich zjawi się i moja siostra. Trudno mi uwierzyć, że te 3 miesiące bez niej już przeminęły. A jednak, jakże ten czas płynie nieubłaganie.

czwartek, 13 września 2007


Taki widok bym chciała mieć przez okno (widok na stronę słowackich Tatr z Wołowca). Niestety nie można mieć wszystkiego.
Plecy mnie dziś bolą niemiłosiernie, w dodatku mi zimno. Żywię nadzieję, że żadne choróbsko mnie nie łapię, bo nie zdzierżę leżenia pod kołdrą.
Kilka dni temu stuknęło mi ćwierćwiecze, poza tym, że to umowne (jakieś daty które są przyporządkowane człowiekowi w dniu jego narodzin), nic się chyba nie zmieniło. W miarę trzymam formę, fason, optymizm też sie jeszcze nie odczepił. Tęsknota mnie jednak trochę zżera, mój luby wyjechał służbowo, na kilka dni, więc czuję się z tego powodu źle. Zakochałam sie albo coś, nie wiem sama. Brakuje mi jego obecności i tyle.
Z wydarzeń ostatnich, to nieco zmierziła mnie rodzima służba zdrowia. Nasz kraj jeszcze nie dorósł do pewnych rzeczy. Myślałam, że może przez te 3 lata od naszego wejścia do Unii Europejskiej nieco zmieniła się mentalność co niektórych Polaków, ale chyba sie przeliczyłam. Byłam świadkiem sytuacji, że nadal nie każdy ginekolog przepisze tabletkę "po" ( pewnie zależne jest to od przekonań danego lekarza). Ponadto w co niektórych aptekach jak już podajesz receptę na ten lek, to witają Cię wzrokiem iście bazyliszkowym podsycanym nutką pogardy. Prawie rysuje się zdanie, o przyszła ta co chce przeprowadzić aborcję!!! Do diaska żyjemy w cywilizowanym świecie, w którym każdy ma prawo decydować o swoim losie. Jeśli nie jestem teraz gotowa by mieć potomka, a istnieje w miarę wczesna możliwość zapobiegnięcia temu, to nie powinno stać nic na przeszkodzie. Ciekawa jestem kiedy sie wreszcie zmieni to w naszym kraju...

niedziela, 2 września 2007

Tatry były piękne, starałam się im nie poddać bez reszty, jednakże ich nieprzenikniony urok- jak za każdym razem kiedy sie tam zjawiam, zostawi gdzieś głęboko swój ślad. Czułam, że odpoczywam, pochłaniając łapczywie każdy kęs tamtejszej atmosfery, mężnie wdrapując się na kolejne piętra górskich wzniesień. Odwiedzając nowe zakątki dotychczas mi nie znane. Starałam się nie bardzo wdawać w rodzinne konszachty, zwłaszcza, że przyjechałam tam wypocząć. Bardzo miło mi było ich zobaczyć, jednakże za mało czasu było na "cięższe rozmowy". A te niestety z reguły mają miejsce za każdym razem, gdy widuje się choćby z mamą.
Z Zakopanego powróciłam późną nocą z niedzieli na poniedziałek. Na dworcu autobusowym ku mojej uciesze czekał on. Bardzo miło mi było ujrzeć go po długiej podróży.Jeszcze milszy był fakt, że ktoś Cię oczekuje i czeka Was wspólna noc w jednym mieszkaniu. Potem kolejna i jeszcze jedna... Nawiasem mówiąc ciekawe ile czeka nas jeszcze tych wspólnych nocy? Życzę oczywiście jak najlepiej temu tworowi społecznemu, oby tak dalej i nie dajmy się szarości dnia powszedniego ani żadnym innym przeciwnościom. Po prostu niech trwa to co piękne jest z natury, a reszta sama przeniesie góry:)

kilka fotek z Tatr