piątek, 14 stycznia 2011

Mój osobisty manifest

I znowu złe myśli się zebrały, wylazły i tłamszą mą duszę. Znowu pojawiła się frustracja, aż mam ochotę krzyczeć. Że jest mi strasznie źle, że kolejny raz niemoc mnie dopadła, że brak mi motywacji. Mam prawo czuć się źle i nie pociesza mnie fakt, że inni mają gorzej... Zresztą dlaczego by miało tak być?
Nie mogę się pogodzić z faktem, że pracując w kulturze zarabiam tak gówniano-psie pieniądze. To jest żenujące. Kocham kulturę i jakoś nie widzę się jako pracownik innej branży. Bardziej co prawda kocham muzykę, ale to przecież się w tym zawiera.
Kolejna sprawa, której nie mogę przeżyć, to to, że dojeżdżam do pracy i nikt nie chce zwracać mi pieniędzy za bilet miesięczny, który pożera 1/6 mojej pensji. Oczywiście pensja należy do najniższych. Pracuje więc dla idei.
Czasem przychodzą takie chwile, że człowiek ma dość wszystkiego. Nasi politycy, którzy rządzą tym krajem, mają gdzieś potrzeby innych ludzi. Dlaczego nie można podnieść ludziom pensji? By mogło się żyć godnie, normalnie, a nie głowić się jak tu przeżyć do następnej pensji.
W zamian za to podnosi się podatek na prawie wszystkie towary? Za co ma się je kupować?
Jestem u progu 30-tki, wstyd mi, że skończyłam studia, skoro sprzątaczka zarabia porównywalne pieniądze do mnie.
Rodziny na razie nie planuję, bo z czego mam ją niby utrzymać. Choć pewnie to już powoli czas by się nad tym zastanawiać.
Jedynie muszę liczyć na to, że w końcu mój chłopak znajdzie jakąś stałą pracę.
Bywają takie dni, że nie dopuszczam do siebie myśli, że jest tak bardzo źle. Oszukuje się? Być może, ale to tylko po to by nie czuć się jeszcze gorzej. Ale czasem to jest silniejsze ode mnie i zalewa mnie potok myśli, które zaczynają coraz bardziej uwierać.
Potem człowiek ochłonie i na jakiś czas jest spokój. Aż do następnego razu...

Brak komentarzy: