wtorek, 26 maja 2009

u kresu maja

Połowa roku już prawie za nami, te tygodnie tak szybko ulatują. Nawet nie zauważyłam kiedy pisałam coś w tym miejscu raz ostatni. Troszkę się pozmieniało. Prawie 2- miesiące temu znalazłam pracę. Znów w instytucji muzealnej, nieopodal miejsca, gdzie ostatnio przesypiam noce. Na razie dojeżdżam do pracy, wstaję wcześnie rano. Ale też i popołudnia miewam dla siebie. Jest dobrze, bo moge pracować w swoim zawodzie. Choć nigdy nie przypuszczałam, że tak może zdarzyć się w moim życiu. Mam szanse wykorzystać wiedzę zdobytą na studiach. Nie oznacza to jednak, że osiądę na przysłowiowych laurach. Jak się nieco wydobędę z finansowej zapaści, trzeba będzie pomyśleć o jakimś doszkalaniu. W moim życiu różnie bywa i nigdy nie wiem, co kryje się za jego następną przecznicą. Toteż wolę być przygotowana na różne ewentualności. W pracy przyjemnie spędzam czas, ludzie są przyjaźni i pomocni. Atmosfera także sprzyja rozwijaniu pomysłów. Wszystko to, co rodzi się w mojej głowie, krok po kroku muszę ogarnąć i powinno być dobrze. W tym roku, za dużego indywidualnego pola do popisu mieć nie będę, ale mam zamiar wykorzystać ten czas najlepiej jak potrafię, by w przyszłości zaowocowało to czymś pozytywnym. Z mego gabinetu rozciąga się widok na błękitne wody Wisły. Zawsze znajdę czas, by zerknąć na ten pejzaż. Ciekawa jestem jak będzie się on zmieniał w kolejnych porach roku.