czwartek, 23 sierpnia 2007


Ostatnio taki oto widok przykuł moją uwagę, piękny nieprawdaż?:) Niestety bardzo żałuję, ale mój aparat nieco przekłamuje rzeczywistość i kolory jakie ukazały się moim oczom były nieco bardziej intensywniejsze. Coraz częściej mają miejsce bardzo rzadko spotykane zjawiska meteorologiczne, wczorajsza przedziwna, ale na swój sposób fascynująca burza nad grodem Kopernika, tornada na południu kraju, szkwały na Mazurach.
Oby tylko dopisała pogoda w naszych kochanych Tatrach. Wybieram się tam dziś w nocy. Przy okazji samego przebywania na łonie tamtejszej natury, mam spotkać się z 2/3 mojej rodziny. Hmm pochodzę co prawda znad morza, ale za każdym razem, gdy zjawiam się w górach czuję taką niepowtarzalną atmosferę tego miejsca, przenika mnie duch ludzi, którzy tam mieszkali, tworzyli, ehh.. Może to z racji tego, że kiedyś w "zakurzonych czasach licealnych" bardzo wciągnął mnie klimat powieści, obrazów pewnego mizogina, fatalisty, który nawet po swojej śmierci spłatał figla umieszczając w swoim rzekomym grobie ciało młodej kobiety. Nie zapomnę także o młodopolskiej poezji, która opiewała tamtejsze strony w swoich przelicznych wierszach. Dla przykładu myślę trafnego, posłużę sie wersami stworzonymi przez Jana Kasprowicza ("Witajcie kochane góry"):

Witajcie, kochane góry,

O, witaj droga ma rzeko!

I oto znów jestem z wami,

A byłem tak daleko!

Dzielili mnie od was ludzie,

Wrzaskliwy rozgwar miasta,

I owa śmieszna cierpliwość,

Co z wyrzeczenia wyrasta.

Oddalne to są przestrzenie,

Pustkowia, bezpłodne głusze,

Przerywa je tylko tęsknota,

Co ku wam pędzi duszę.

I ona mnie wreszcie przygnała,

Że widzę was oko w oko,

Że słyszę, jak szumisz, ty wodo,

Szeroko i głęboko.

Tak! Chodzę i patrzę, i słucham -

O jakżeż tu miło! jak miło! -

I śledzę, czy coś się tu może

Od kiedyś nie zmieniło?

Nic, jeno w chacie przydrożnej

Zmarł mój przyjaciel leciwy

I uschły dwie wierzby nad rowem,

Strażniczki wiosennej niwy.

A za to świeżym się liściem

Pokryły nasze jesiony

I jaskry się złocą w trawie

Zielonej, nie pokoszonej.

A za to płyną od pola

Twórcze podmuchy wieczności,

Co śmierć na życie przetwarza

I ścieżki myśli mych prości.

Witajcie, kochane góry,

O, witaj, droga ma rzeko!

I oto znów jestem z wami,

A byłem tak daleko!


Zatem do uwidzenia po powrocie, Ci co tęsknić będą niech łzy swe obetrą, powrócę bowiem niebawem, nim dopijecie gorzką kawę, o przyjaciele moi, niech wiatr wasze nerwy ukoi, szaleństwa czas u mnie minął, skwituję to co złe głupią miną, a kiedy ujrzę Was znowu w ferworze radości i znoju, zasiądziemy wszyscy do stołu, nalewki i czeskie piwo wlewać w siebie będziem do oporu:)

poniedziałek, 20 sierpnia 2007


żeby strona nie była taka monotonna wstawiam zdjęcie zrobione tego roku na moim osiedlu:)

dzień pytań

Dzisiejsza pogoda dziwacznie na mnie wpłynęła, szkoda, że nie mogę położyć się do łóżka, opatulić kołdrą od stóp do głowy i poczekać aż kryzys istnienia przeminie, a ja wrócę do mniemanej normalności. Być może dlatego, że niestety jutro trzeba ruszyć tyłek i wstać rano do pracy:). Pracując pół dnia w wyciszeniu, narodziło się w mej głowie kilka pytań, same się one mi narzuciły. Przykładowo: na ile we mnie prawdziwej "ja", a na ile udawania? Chyba tak naprawdę sama się w tym pogubiłam na tym etapie mego życia. Dlaczego tak często ostatnio się śmieje? może teraz właśnie przyszedł czas by odbić sobie za "czas globalnej niepogody", a może po prostu nic innego mi już nie pozostało, a śmiech jest tylko misterną pelerynką na smutek jaki noszę wewnątrz? Czemu tak trudno jest mi żyć samej? Czemu nie potrafię oswoić się, a nawet zaprzyjaźnić z własną samotnością? Może dlatego, że jeszcze nie dorosłam do tego, nie czuję się na tyle silna, by jak to piszą w "mądrych gazetach" udźwignąć ciężar istnienia w pojedynkę. Każdy jednak przypadek jest na swój sposób swoisty i ja np. cierpię może nie tyle na brak tej przysłowiowej drugiej połówki, ile na brak kogoś z kim mogłabym dzielić radości, smutki, kto nie bałby się mnie i akceptowałby mnie taką jaką jestem. Na rodzinę liczyć nie mogę, oni sami mają problemy ze sobą w dodatku próbują sobie poukładać jakoś życie, porozrzucani po różnych zakątkach naszego kontynentu. Żałosne jest jednak to, że na chama próbuję znaleźć sobie kogoś, a to jak sama wiem najlepiej, do tej pory nie przyniosło żadnego sensownego rezultatu. Poza tym chyba coś mnie ogranicza- że nie jestem w stanie poradzić sobie z bagażem wolności i swobody społecznej, jaką mam obecnie. Dlaczego? Bowiem jest niezgodny z tym jaki narzuciła mi moja własna kultura i wartości wpajane przez wychowanie, poniekąd je przyjęłam, a część starałam się zmodyfikować w odpowiedzi na czasy dzisiejsze. Patrząc także na przeszłość, od kobiety wymagano, by była dobrą gospodynią, wierną kochającą żoną, najlepiej wyrozumiałą, opiekuńczą matką etc. A ja uważam, że dziś powinno stawiać się na partnerstwo, jesteśmy razem, więc wspólnie próbujemy sobie umilić, także niekiedy ułatwić życie, zwłaszcza jeśli się kochamy. Eh dzień pełen przemyśleń i co udało mi się wpaść na choć jedną odpowiedź? Hmm na to potrzeba mi trochę więcej czasu niż doba...:)

sobota, 18 sierpnia 2007

mięcho musi jeść, mięcho musi pić itp.

Ostatnio moja dobra znajoma w pracy podjęła temat mięcha. Mięcha czyli ciała. Oczywiście wszyscy obecni przy tej dysertacji pokładali się ze śmiechu. Ja chyba najbardziej, bowiem samo słowo mięcho w magiczny sposób wywoływało u mnie salwy radości. Padały sformułowanie mniej więcej takie: "mięcho musi jeść", "mięcho ma potrzeby", to "mięcho" tak naprawdę steruje człowiekiem, człowiek uwięziony jest w "mięchu" itp.
Dziś moje "mięcho" jest trochę otumanione, niewyspane i nie bardzo może znaleźć sobie miejsce. Wczoraj "odrobinę" popiło, popaliło, niekiedy uśmiało się do łez, naprawdę dobrze bawiło się z ekipą muzealną. Ponadto nie przypuszczało, że impreska integracyjna poniekąd przeciągnie się do dnia następnego. Bawiłam się naprawdę wyśmienicie, nic brzydkiego co nie powinno się wydarzyć nie miało miejsca:P , wręcz przeciwnie było bardzo odpowiedzialnie, szarmancko i gentelmańsko no i ten klimacik he he. Podteksty były, a jakże, bez tego chyba się nie da, choć mam nadzieję, że nie zostały źle zrozumiane (chociaż kto wie) chyba tylko zainteresowane osoby, a reszcie co najwyżej można "utrzeć nosa". Za to dziś poza osłabieniem fizycznym i nie przejawianiem większego zainteresowania jedzeniem, czuję sie wyśmienicie i trochę tak jakbym miała wakacje we
Włoszech:)...
Mój drogi współpisacz tego bloga, narazie nie bardzo ma czas na jego prowadzenie, dlatego ja pełnić honory muszę gospodarza. Pesymizm zatem gdzieniegdzie może przebijać na co niestety niekiedy nie mam wpływu. Ale i tak nie jest tak źle.

poniedziałek, 13 sierpnia 2007

Jutro jeszcze do pracy, a w środę będzie można dłużej pospać, gdyż mamy święto kościelne i państwowe. Zmęczona już jestem bo w weekendzik trochę poszlajałam się i rozerwałam wraz z moim przyjacielem, który odwiedził gród Kopernika. Było miło, trochę się wypiło, trochę pośmiało, krócej spało, dzień dzisiejszy w pracy się przetrzymało (nawet tę blisko 50 osobową wycieczkę:), wieczorem dziwaczny film sie obejrzało i "tak jakoś zleciał w dostatku mój czas wśród tych globusów na prozaku i tak"...
Ostatnimi czasy przesiaduję trochę na czatach z nudów i braku osoby do której można by było otworzyć gębę. Gadam z różnymi osobami, niemniej jednak nie wierzę, że uda się spotkać tam kogoś kogo mogłabym obdarzyć większym zaufaniem. Może naiwne jest to co tu piszę?! Żałuję, że taka już ze mnie nieśmiała osoba, że uciekam się do tak głupich metod. A może to już taka teraźniejsza przypadłość ludzka, że włazimy na czaty, zagadujemy ludzi, czujemy się wówczas anonimowo, bez tego bezpośredniego obcowania z druga osobą. Raczej mi to na jakieś upośledzenie zakrawa. Bardziej zależałoby mi na znalezieniu sobie jakiegoś przyjaciela niż faceta, w ten sposób. By móc sobie w miłym towarzystwie spędzać wolny czas, łazić tu i tam, gadać o tym i owym. Pewnie marzenia ściętej głowy... Czuje się zmęczona ostatnim związkami, które chyba więcej mi odebrały niż wniosły do mego życia, a tych cząstek mnie co to je porozdawałam już w żaden sposób nie odzyskam. Muszę teraz utkać na nowo szatę która mnie okryje i da poczucie komfortu psychicznego. Ale czas musi być mi sprzymierzeńcem.

piątek, 10 sierpnia 2007

Popijam piffko znanej marki, tak do snu, może w oczekiwaniu na Ojca chrzestnego cz. III (choć jeszcze żadnej wcześniejszej części me oczy nie widziały). Dla niektórych pewnie już jestem alkoholikiem (he he), bo za często to pijam. Może i często ale w niewielkich ilościach!!! Cieszę się, że mogę być sobą i przed nikim nie muszę się tłumaczyć co robię. Na siłę kogoś zmieniać to także nie moja umiejętność. A najbardziej chyba zmierził mnie fakt odrazy do mojego psa, to chyba przeważyło szalę (zwłaszcza, że jestem do niego przywiązana). Po raz pierwszy w życiu to nie ze mną były problemy (i tak właśnie czułam, że racja była po mojej stronie). Moja samoocena trochę podupadła- jak zwykle bywa w takich sytuacjach, ale lepiej było rozwiązać to teraz aniżeli męczyć się jeszcze bardziej, dłużej. Nawet nie chciało mi się już dociekać, co, jak, dlaczego, po raz pierwszy sobie odpuściłam. Czułam po prostu, że nie mam o co walczyć, że tak naprawdę to nie to. Odpocznę sobie, nabierając sił witalnych, wykorzystując wolny czas produktywnie, nucąc: "nie mam nic do powiedzenia Ci, nie mam nic do powiedzenia Tobie, tysiąc razy możesz krzyczeć<> rozwiązały wszystkie sprawy się, wiem na pewno umrę dziś"- ta którą znałeś...

czwartek, 9 sierpnia 2007

Jedyne co dziś mogłoby mnie wyrazić to chyba jest tekst formacji Kombajn do zbierania kur po wioskach:

Wiem że ja nie będę taki jak ty
I wiem że ty nie będziesz taki jak ja
Waniliowe niebo bez prawa jazdy
Na którym trawa ma słodki smak
Chciałbym cię jutro okłamać
Żebyś nie wiedział że przyszła zima
I że na zewnątrz Bolek i Lolek
Piją czaj... piją czaj

A Gosia dziękuje za herbatę
Ma ortalionik i 20 lat
Przez Świebodzin czarny
Rude włosy
Patrzy w oczy jego zmęczone
Tak, akceptuję nikotynę
W przedniej kabinie nie ma nas
Z dostępem powietrza
Na krótką chwilę
Na tylnym siedzeniu
Głodne rośliny mam!!!

Więc pokaż mi drogę bez prawa jazdy
Polecę w kosmos swoim pojazdem
Wszystko rozreguluję, gwiazdy zepsuję
Księżyc przesunę w prawą stronę bardziej
Więc pokaż mi drogę bez prawa jazdy
Pierdolnij mnie w głowę wełnianym młotkiem

Uważaj!!!
Na blaszane namioty
Uginające się od mokrej nocy

Uważaj!!!
Na szaroblade oczy, na me neony
I na cień!!!

I nie patrz tak bardzo blisko
I nie podchodź tak bardzo głęboko
Ty i ja i tory

Pociąg blisko!!!
Pociąg blisko!!!
Kolega się narazie nie odzywa więc ja trochę popiszę. Ostatnio byłam na wyjeździe służbowym. Po powrocie miałam gości, którzy dziś mnie już opuścili. Mam teraz trochę czasu dla siebie, choć jutro przyjeżdża facet, który ostatnio jest mi bliski. Więc póki co na brak rozrywek narzekać nie mogę.
Od kilku dni po główce chodzi mi pewien utwór, który można znaleźć na składance Offensywa 2. Formacja zwie się Nerwowe Wakacje. Jak dla mnie ciekawe brzmienie pośród nowych twarzy na naszym rynku muzycznym, połączenie britpopu z alternatywnym graniem rocka. Tekst na początku wydał się mi nieco banalny, ale potem jakoś tak mi sam wpadł w ucho... Słyszałam go kilkukrotnie w Trójce, ale fragment utworu Ola boi sie spać można znaleźć, o tutaj: http://www.myspace.com/nerwowewakacje

czwartek, 2 sierpnia 2007

potteromania

W związku z tym, że w niedzielę byłam w kinie i miałam przyjemność obejrzenia najnowszej części przygód chłopca z różdżką, postanowiłam ulec tej magicznej atmosferze i kontynuować seanse w domowym zaciszu. Znowu czuję się jak dzieciak (przy okazji niezłe uczucie, całkiem przyjemne), zwłaszcza jeśli jest się odrobinę bardziej racjonalnym. Nie stać mnie narazie na nową część Kaznodziei, toteż muszę sobie spróbować poradzić w tych trudnych czasach jakie nastały dla wkraczającego w świat dorosłych. A że świat ten często wydaje się mi być taki niezbyt przyjazny, próbuję go sobie uczynić znośnym i w miarę zróżnicowanym.